top of page

Polska niegotowa na październikowy start systemu kaucyjnego

  • Mateusz Gibała
  • 31 sie
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 10 wrz

Zbliżający się termin uruchomienia systemu kaucyjnego w Polsce, zaplanowany na 1 października 2025 roku, budzi poważne wątpliwości. Brak licencji dla operatorów, nieprzygotowana infrastruktura i chaos organizacyjny grożą opóźnieniem startu o kilka miesięcy. Eksperci ostrzegają przed stratami finansowymi i dezorientacją konsumentów, podczas gdy Polska pozostaje w tyle za krajami, które z sukcesem wdrożyły podobne rozwiązania.


System kaucyjny miał być kluczowym krokiem w realizacji unijnej dyrektywy SUP, wspierając gospodarkę obiegu zamkniętego w Polsce. Zakłada pobieranie kaucji za opakowania napojów – butelki PET do 3 l (0,50 zł), puszki metalowe do 1 l (0,50 zł) oraz szklane butelki wielokrotnego użytku do 1,5 l (1 zł) – i ich zwrot w punktach zbiórki, obowiązkowych m.in. w sklepach powyżej 200 m². Celem jest zwiększenie recyklingu i redukcja odpadów z tworzyw sztucznych. Jednak cztery miesiące przed startem rynek pozostaje nieprzygotowany, a system może nie ruszyć zgodnie z planem.


– Nie jesteśmy przygotowani z prostego powodu: sama ustawa to za mało. Potrzebni są operatorzy, a ci wciąż nie mają zezwoleń – alarmuje Andrzej Gantner, wiceprezes Polskiej Federacji Producentów Żywności.


Brak licencji dla operatorów

Ministerstwo Klimatu i Środowiska do tej pory wydało jedynie pięć zezwoleń na prowadzenie działalności operatorom systemu kaucyjnego. To zaledwie początek bardzo złożonego procesu. Operatorzy muszą bowiem nie tylko formalnie rozpocząć działalność, ale również zawrzeć umowy z nawet 120 tysiącami placówek handlowych w całym kraju – od małych sklepików osiedlowych po duże sieci marketów. Dodatkowo konieczne będzie ustalenie jednolitych zasad rozliczeń kaucji oraz wdrożenie wspólnego systemu informatycznego, który zapewni spójność całego mechanizmu. Eksperci zwracają uwagę, że skala wyzwań organizacyjnych jest ogromna, a sam proces może potrwać wiele miesięcy.


Warto podkreślić, że przepisy przewidują okres przejściowy, który będzie obowiązywał do końca 2025 roku. W tym czasie na rynku wciąż będą mogły funkcjonować opakowania nieoznakowane, co ma złagodzić początkowe trudności. Jednak od stycznia 2026 roku wszystkie opakowania muszą być już zgodne z wymogami nowego systemu. Oznacza to nie tylko konieczność wprowadzenia oznaczeń przez producentów, ale także pełną gotowość operatorów i sklepów do obsługi zwrotów.


– Do końca 2025 roku obowiązuje okres przejściowy dla nieoznakowanych opakowań, ale od stycznia 2026 roku wszystko musi być zgodne z nowym systemem. Jeśli system nie ruszy, opakowania bez oznaczeń mogą trafić na przemiał, co oznacza ogromne straty – podkreśla Gantner.


Kolejną barierą jest zdecentralizowany model systemu, na jaki zdecydowała się Polska. W przeciwieństwie do krajów nordyckich, gdzie funkcjonuje jeden centralny operator koordynujący całość działań, w Polsce dopuszczono działalność wielu podmiotów. Z jednej strony ma to zwiększyć konkurencyjność i elastyczność rynku, z drugiej jednak grozi fragmentacją i brakiem spójności. Konieczne będą więc liczne negocjacje między operatorami, a także próby konsolidacji działań, aby zapewnić jednolite standardy. Proces ten, szczególnie na początku, może prowadzić do opóźnień i komplikacji.


Złożoność tego modelu sprawia, że część ekspertów ostrzega przed potencjalnym chaosem. Wprowadzenie wielu operatorów oznacza bowiem ryzyko różnic w interpretacji przepisów, stosowanych procedurach czy warunkach współpracy z placówkami handlowymi. Sklepy, które będą musiały podpisywać umowy z kilkoma podmiotami, mogą napotkać trudności organizacyjne, a w konsekwencji – wydłużone procedury i dodatkowe koszty. Jeżeli brak koordynacji utrzyma się zbyt długo, konsument może stać się ofiarą tego systemowego bałaganu, nie wiedząc, gdzie i na jakich zasadach może zwrócić dane opakowanie.


Dodatkowym wyzwaniem pozostaje kwestia integracji technologicznej. Wdrożenie wspólnego systemu informatycznego, który będzie obsługiwał zarówno konsumentów, sklepy, jak i operatorów, jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania systemu kaucyjnego. Tego typu projekty informatyczne, obejmujące setki tysięcy punktów i miliony transakcji dziennie, wymagają nie tylko czasu, ale i bardzo starannego testowania. Biorąc pod uwagę dotychczasowe opóźnienia i brak szczegółowych wytycznych, realne jest ryzyko, że system nie będzie w pełni gotowy w wyznaczonym terminie.


Czy chcesz, żebym napisał jeszcze bardziej rozbudowaną wersję – np. w formie pełnego artykułu prasowego z cytatami ekspertów i analizą konsekwencji gospodarczych?


Chaos konsumencki i niejasności dla handlu


Opóźnienie systemu kaucyjnego grozi dezorientacją wśród konsumentów. Część opakowań będzie objęta kaucją, inne nie, a nie wszystkie sklepy będą gotowe na ich przyjmowanie. Branża handlowa czeka na wytyczne dotyczące współpracy z operatorami, logistyki zbiórki opakowań i dostosowania przestrzeni sklepowej. Brak jasnych zasad oznaczania opakowań dodatkowo komplikuje sytuację.


– Operatorzy muszą poinformować producentów, jak oznaczać opakowania i jak działać w systemie informatycznym, ale tego wciąż nie ma – zauważa Gantner.


Polska będzie 19. krajem w Europie z systemem kaucyjnym, ale w odróżnieniu od państw takich jak Szwecja (działająca od 40 lat), Słowacja czy Łotwa, nasz rynek boryka się z problemami organizacyjnymi. W krajach nordyckich i bałtyckich systemy osiągają 90 procent odzysku opakowań już w drugim roku działania, dzięki motywacji finansowej konsumentów i sprawnemu zarządzaniu. Polska, stosując hybrydowy model niemiecko-nordycki, ryzykuje trudnościami na etapie wdrożenia.


– W innych krajach daty startu były elastyczne. U nas sztywny termin 1 października może być nierealny – wskazuje Anna Larsson z RELOOP Platform.


Wątpliwości budzi również gotowość konsumentów do korzystania z nowego systemu. Bez odpowiedniej kampanii informacyjnej część osób może nie wiedzieć, które opakowania podlegają zwrotowi, a które nie. To z kolei grozi frustracją i spadkiem zaufania do całej inicjatywy, co w pierwszych miesiącach działania może znacząco obniżyć poziom odzysku. Edukacja społeczna i jasne komunikaty okazują się kluczowe, by system był zrozumiały i przyjazny dla użytkowników.


Nie bez znaczenia pozostaje również kwestia finansowania całego przedsięwzięcia. Sklepy i producenci ponoszą znaczne koszty dostosowania infrastruktury oraz technologii informatycznych. W sytuacji braku klarownych wytycznych i gwarancji zwrotu części nakładów pojawia się ryzyko, że nie wszystkie podmioty będą w stanie wdrożyć system w terminie. W efekcie mogłoby to prowadzić do nierówności na rynku i nieuczciwej konkurencji.


Kolejnym problemem jest logistyka odbioru i recyklingu opakowań. Nawet najlepiej zaplanowany system informatyczny nie zadziała bez sprawnie funkcjonującej sieci transportowej oraz zakładów zajmujących się przetwarzaniem odpadów. Jeśli operatorzy nie zdążą przygotować odpowiedniej infrastruktury, istnieje ryzyko zatorów w zbiórce i magazynowaniu zwrotów, co negatywnie odbije się zarówno na sklepach, jak i konsumentach.


Na tym tle coraz głośniej wybrzmiewa pytanie, czy Polska powinna przesunąć termin uruchomienia systemu, by uniknąć chaosu. Część ekspertów uważa, że kilka dodatkowych miesięcy na przygotowania mogłoby zapewnić sprawniejszy start i zbliżyć nas do standardów europejskich. Inni jednak twierdzą, że kolejne opóźnienia osłabią determinację uczestników rynku, a system – zamiast ruszyć z mocnym impetem – ugrzęźnie w fazie wiecznych przygotowań.

Komentarze


bottom of page