Zostały trzy lata, by uniknąć przekroczenia progu 1,5°C
- Mateusz Gibała
- 20 sie
- 6 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 10 wrz
Świat ma tylko trzy lata, by zapobiec przekroczeniu krytycznego progu globalnego ocieplenia 1,5°C, wynikającego z Porozumienia Paryskiego. Bez gwałtownych redukcji emisji budżet węglowy wyczerpie się do 2028 roku, co grozi nasileniem katastrof klimatycznych.
Świat zbliża się do przekroczenia progu 1,5°C globalnego ocieplenia, kluczowego dla uniknięcia najgorszych skutków kryzysu klimatycznego. Jeśli emisje gazów cieplarnianych nie zostaną drastycznie ograniczone, budżet węglowy – maksymalna ilość CO₂, którą możemy wyemitować, by utrzymać ocieplenie poniżej 1,5°C – wyczerpie się w ciągu zaledwie trzech lat, czyli do 2028 roku.
Najbardziej widocznym skutkiem globalnego ocieplenia jest nasilanie się ekstremalnych zjawisk pogodowych – coraz częstsze fale upałów, przedłużające się susze czy gwałtowne ulewy i powodzie. Zjawiska te nie tylko zagrażają zdrowiu i życiu ludzi, ale także powodują ogromne straty gospodarcze i materialne. Dodatkowo postępujące topnienie lodowców oraz lądolodów prowadzi do podnoszenia się poziomu mórz i oceanów, co stanowi poważne zagrożenie dla terenów nadmorskich. Erozja wybrzeży, zalewanie nisko położonych obszarów czy zwiększone ryzyko powodzi sztormowych wymuszają na krajach wyspiarskich oraz przybrzeżnych miastach podejmowanie działań adaptacyjnych – podkreślił dr Krzysztof Bartoszek z UMCS.
Zmiany klimatu powodują również poważne straty dla ekosystemów. Dochodzi do zaburzenia równowagi przyrody, wymierania wrażliwych gatunków, degradacji środowisk takich jak rafy koralowe oraz przesuwania się stref klimatycznych. Ma to bezpośrednie konsekwencje dla ludzi, m.in. w postaci spadku połowów ryb i obniżenia plonów w rolnictwie.
Budżet węglowy na wyczerpaniu
W 2020 roku światowi naukowcy oszacowali tzw. globalny budżet węglowy, czyli ilość dwutlenku węgla, jaką ludzkość może jeszcze wyemitować, aby utrzymać 50-procentową szansę na ograniczenie wzrostu temperatury do 1,5°C w porównaniu z epoką przedindustrialną. Wynosił on wówczas około 500 miliardów ton CO₂. Od tego czasu, w wyniku nieprzerwanego wzrostu emisji, budżet ten kurczy się w dramatycznym tempie. Na początku 2025 roku pozostało już zaledwie 130 miliardów ton, co oznacza, że ponad dwie trzecie tej puli zostało zużyte w ciągu zaledwie pięciu lat. Skala tego przyspieszenia pokazuje, jak trudno będzie utrzymać cel zapisany w Porozumieniu Paryskim.
Przy obecnym tempie emisji, szacowanym na 40–50 miliardów ton CO₂ rocznie, globalny budżet węglowy wyczerpie się w ciągu najbliższych trzech lat. To oznacza, że już około 2028 roku szansa na zatrzymanie ocieplenia na poziomie 1,5°C praktycznie zniknie. Piers Forster, dyrektor Priestley Centre for Climate Futures, podkreśla wprost: „Wszystko zmierza w złym kierunku”. Zwraca tym samym uwagę, że mimo setek deklaracji politycznych i technologicznych innowacji, tempo redukcji emisji jest wciąż zbyt wolne, a kolejne lata przynoszą raczej pogorszenie sytuacji niż jej poprawę.
Jednym z kluczowych czynników przyspieszających zużycie budżetu węglowego był gwałtowny wzrost emisji po pandemii COVID-19. W 2020 roku globalne emisje chwilowo spadły, co dawało nadzieję na bardziej zrównoważoną odbudowę gospodarczą. Tymczasem kryzys energetyczny i szybki powrót do tradycyjnych źródeł energii spowodowały, że emisje nie tylko wróciły do poziomu sprzed pandemii, ale nawet je przekroczyły. Dodatkowe zapotrzebowanie na energię, wynikające z coraz częstszych fal upałów i rosnącej popularności klimatyzacji, tylko pogłębia ten trend. Zjawisko to pokazuje, że bez radykalnej zmiany struktury energetycznej światowej gospodarki, emisje będą wciąż rosły.
Do tego dochodzą procesy związane z degradacją ekosystemów naturalnych. Zjawisko El Niño, które w ostatnich latach było szczególnie intensywne, sprzyja nasileniu susz, wylesianiu oraz pożarom lasów w wielu regionach świata. Wylesianie nie tylko ogranicza naturalną zdolność pochłaniania dwutlenku węgla przez drzewa, ale wręcz samo staje się źródłem emisji. Pożary lasów w Amazonii, Kanadzie czy na Syberii uwalniają miliardy ton CO₂ rocznie, dodatkowo obciążając globalny bilans węglowy. W efekcie zamiast naturalnych pochłaniaczy węgla mamy do czynienia z dodatkowymi źródłami emisji.
Konsekwencje tego trendu są daleko idące. Jeśli ludzkość w ciągu kilku lat nie dokona zdecydowanego zwrotu w kierunku odnawialnych źródeł energii, efekty zmian klimatu staną się jeszcze bardziej odczuwalne. Oznacza to nie tylko dalsze fale upałów, susze i intensywne pożary, ale także destabilizację gospodarek, migracje klimatyczne i narastające napięcia społeczne. W obliczu tak szybkiego kurczenia się budżetu węglowego, eksperci coraz częściej wskazują, że utrzymanie celu 1,5°C staje się mało realne, a głównym wyzwaniem najbliższych dekad będzie ograniczenie ocieplenia przynajmniej do 2°C, aby zmniejszyć skalę katastrofalnych skutków.
Rok 2024: Pierwszy powyżej 1,5°C
Według raportu Copernicus Climate Change Service, 2024 był pierwszym rokiem, w którym średnia globalna temperatura przekroczyła 1,5°C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej (1850–1900), osiągając 1,55°C ± 0,13°C. Choć to tymczasowe przekroczenie, wynikające m.in. z wpływu El Niño, nie oznacza jeszcze trwałego naruszenia celu Porozumienia Paryskiego (definiowanego jako średnia 20-letnia), jest to wyraźny sygnał alarmowy. Zeke Hausfather, klimatolog z Berkeley Earth, stwierdził w rozmowie z „The Guardian”, że cel 1,5°C jest „martwy jak gwóźdź do trumny”, wskazując na opieszałość w globalnych działaniach.
Porozumienie Paryskie z 2015 roku ustaliło próg 1,5°C jako granicę minimalizującą ryzyko katastrofalnych skutków klimatycznych. Każdy dodatkowy 0,1°C nasila ekstremalne zjawiska pogodowe: fale upałów, powodzie, susze, pożary i burze. W 2024 roku odnotowano rekordowe temperatury w regionach takich jak Afryka Zachodnia, intensywne opady w Europie Środkowej oraz silne burze tropikalne w Ameryce Północnej i Azji Południowej.Przekroczenie 1,5°C może także uruchomić punkty krytyczne, takie jak załamanie cyrkulacji oceanicznej, gwałtowne topnienie wiecznej zmarzliny czy masowe wymieranie raf koralowych.
Choć w Polsce zmiany klimatu są odczuwalne w mniejszym stopniu, niż w wielu innych rejonach - to także nasz kraj jest przez nie dotknięty. Średnie temperatury są wyższe, pokrywa śnieżna zimą zmniejsza się, maleją zasoby wodne. Jednocześnie zwiększa się intensywność opadów nawalnych, co prowadzi do częstszych podtopień i powodzi. "Z niedawnego raportu IMGW wynika, że poziom morza w Świnoujściu od 1950 r. wzrósł o 15 cm, we Władysławowie - o blisko 20 cm. Te wzrosty będą przyspieszać - opowiada w rozmowie z PAP prof. Malinowski - klimatolog i fizyk atmosfery z Uniwersytetu Warszawskiego, przewodniczący Komitetu Problemowego ds. Kryzysu Klimatycznego Polskiej Akademii Nauk. - Według scenariuszy Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) w zależności od poziomu emisji gazów cieplarnianych poziom mórz do 2100 r. wzrośnie od 0,5 do 1,5 m. Tak duży skok oznacza gwałtowne nasilenie się zjawisk ekstremalnych związanych z zalewaniem wybrzeży. Żadna nasza infrastruktura nie jest na to przygotowywana i nie da się jej na to przygotować na całej długości wybrzeży". - opowiada w rozmowie z PAP prof. Malinowski - klimatolog i fizyk atmosfery z Uniwersytetu Warszawskiego.
- Według scenariuszy Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) w zależności od poziomu emisji gazów cieplarnianych poziom mórz do 2100 r. wzrośnie od 0,5 do 1,5 m. Tak duży skok oznacza gwałtowne nasilenie się zjawisk ekstremalnych związanych z zalewaniem wybrzeży. Żadna nasza infrastruktura nie jest na to przygotowywana i nie da się jej na to przygotować na całej długości wybrzeży - dodaje.
W Polsce upały już teraz zbierają śmiertelne żniwo – w 2024 roku z ich powodu zmarło ok. 616 osób, głównie starszych, a w latach 2010–2019 ok. 6 tysięcy. Wraz z dalszym ociepleniem ryzyko zgonów, zwłaszcza w regionach nizinnych jak Wielkopolska, będzie rosło.
Krytyczna dekada
Naukowcy nie mają wątpliwości, że najbliższe lata będą decydujące dla przyszłości klimatu. To właśnie w tym krótkim okresie rozstrzygnie się, czy ludzkość jest w stanie utrzymać ocieplenie w granicach wyznaczonych przez Porozumienie Paryskie. Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) prognozuje, że w latach 2025–2029 istnieje aż 86-procentowe prawdopodobieństwo, że co najmniej jeden rok przekroczy próg 1,5°C ocieplenia w stosunku do epoki przedindustrialnej. To oznacza, że ryzyko symbolicznego przełamania bariery, którą globalna społeczność zobowiązała się chronić, jest niemal pewne.
Jeszcze bardziej niepokojące są szacunki dotyczące średnich wartości. Według WMO istnieje 70 procent szans, że pięcioletnia średnia temperatur w okresie 2025–2029 również przekroczy granicę 1,5°C. To nie tylko chwilowy skok w pojedynczym roku, ale dowód na coraz bardziej trwałe przesuwanie się klimatu w stronę wyższych temperatur. Nawet niewielkie przekroczenie tego progu w perspektywie kilkuletniej może wywołać nieodwracalne zmiany w ekosystemach, np. w Arktyce, na rafach koralowych czy w tropikalnych lasach deszczowych.
Prognozy WMO zawierają także ostrzeżenie dotyczące jeszcze bardziej ekstremalnego scenariusza – istnieje około 1 procent ryzyka, że w jednym z lat między 2025 a 2029 średnia temperatura globalna przekroczy aż 2°C. Choć to niewielkie prawdopodobieństwo, sam fakt, że taki wariant staje się realny, budzi niepokój naukowców. Osiągnięcie tego poziomu oznaczałoby gwałtowny wzrost ryzyka susz, fal upałów i zjawisk ekstremalnych, a także poważne konsekwencje dla rolnictwa, gospodarki wodnej i zdrowia publicznego.
Aby uniknąć trwałego przekroczenia progu 1,5°C, konieczne są działania bezprecedensowe w skali globalnej. Eksperci wskazują, że emisje gazów cieplarnianych muszą osiągnąć szczyt najpóźniej przed 2025 rokiem, a następnie szybko zacząć spadać. Do 2030 roku powinny zmniejszyć się o 43 procent w porównaniu z poziomem z 2019 roku. Tylko tak głęboka redukcja daje szansę na ustabilizowanie klimatu i ograniczenie ryzyka katastrofalnych zmian.
Kolejnym kluczowym warunkiem jest osiągnięcie neutralności klimatycznej, czyli tzw. zero netto, w połowie stulecia. W praktyce oznacza to, że wszystkie emisje dwutlenku węgla muszą być w pełni kompensowane przez naturalne lub technologiczne pochłaniacze, takie jak zalesianie, odtwarzanie torfowisk czy rozwój technologii wychwytywania i składowania CO₂. To ambitne wyzwanie wymaga nie tylko zmiany sposobu produkcji energii, ale także transformacji transportu, przemysłu, rolnictwa i stylu życia. Brak zdecydowanych działań w najbliższych latach sprawi, że okno możliwości dla utrzymania ocieplenia w granicach 1,5°C bezpowrotnie się zamknie.




Komentarze