top of page

Niewidzialna praca kobiet – niewidzialny problem gospodarczy

  • Zdjęcie autora: Kamila Krol
    Kamila Krol
  • 9 maj
  • 4 minut(y) czytania

Od dziesięcioleci praca wykonywana przez kobiety w gospodarstwach domowych pozostaje poza radarem narodowych statystyk gospodarczych. Gotowanie, sprzątanie, opieka nad dziećmi czy osobami starszymi, zakupy, pranie czy organizacja życia rodzinnego – to wszystko prace nieopłacane, ale nie bezwartościowe. Wręcz przeciwnie – mają ogromną wartość rynkową, a ich ignorowanie w obliczeniach PKB stanowi fundamentalny błąd ekonomiczny i społeczny.


„Praca w domu i wychowanie dzieci to nadal jedna z największych barier, z jakimi borykają się kobiety dążące do rozwoju kariery zawodowej. Często to właśnie te obowiązki, które wciąż spoczywają głównie na kobietach, sprawiają, że muszą one rezygnować z awansu, zmniejszać swoje ambicje zawodowe lub w ogóle wychodzić z rynku pracy. Dlatego niezbędne są rozwiązania systemowe, które umożliwią kobietom pełne łączenie roli matki z realizowaniem kariery. Tylko wtedy będziemy mogli mówić o równych szansach i realnym wsparciu dla kobiet w korporacjach.” - podkreśla Kamila Król, założycielka klubu Women on Boards, wspierającego kobiety w zarzadach korporacji.



Kamila Król
Kamila Król, Women on Boards Polska


Historia pomijania pracy kobiet

W 1953 roku, brytyjski ekonomista Richard Stone opracował pierwszy, międzynarodowy system rachunków narodowych – System of National Accounts (SNA). Ten system, który stał się światowym standardem mierzenia PKB, nie uwzględniał pracy domowej, ponieważ nie była ona „monetarna” – nie występowała w obrocie rynkowym. Już wtedy inna ekonomistka, Phyllis Deane, ostrzegała, że pominięcie tej pracy wypacza rzeczywisty obraz gospodarki, zwłaszcza w krajach afrykańskich, gdzie duża część pracy odbywała się poza oficjalnym rynkiem.

Mimo upływu lat i postulatów feministycznych ekonomistek – takich jak Silvia Federici czy Marilyn Waring – system ten wciąż pomija ogromny wysiłek setek milionów kobiet na świecie. Tymczasem, jak zauważa Federici, bez tej nieopłacanej pracy, nie byłoby możliwe funkcjonowanie „produkcyjnej” pracy mężczyzn. Jak bowiem robotnik miałby pracować w fabryce, gdyby nie miał w domu ciepłego posiłku, opieki nad dziećmi i czystych ubrań?


Rynkowa wartość pracy domowej

Szacunki pokazują, że gdyby przeliczyć czas poświęcony przez kobiety na prace domowe na wartość rynkową, często przekraczałby on zarobki ich partnerów. Na przykład w Warszawie, gdzie praca domowa jest tanio wyceniana, wynajęcie pomocy domowej, kucharki, opiekunki do dzieci i osoby do robienia zakupów kosztowałoby razem od 7 000 do 20 000 zł miesięcznie – czyli znacznie więcej niż średnia pensja klasy średniej. To pokazuje, że kobieca praca w domu ma wymierną wartość ekonomiczną, nawet jeśli nie ma ceny w sklepie.


Co można zrobić?

Rozwiązaniem nie jest prywatyzacja wszystkich aspektów życia rodzinnego, ale stworzenie sprawiedliwszego systemu. Państwo mogłoby zainwestować w tzw. bony na prace domowe – subsydia dla pracujących kobiet, które pozwoliłyby im wynajmować legalnie osoby do pomocy w domu. Takie bony mogłyby być wykorzystywane na zatrudnienie pomocy domowej, opiekunek czy usług sprzątających, zwiększając legalne zatrudnienie w tym sektorze i jednocześnie wyrównując szanse zawodowe kobiet i mężczyzn.

Drugim kluczowym rozwiązaniem są badania wykorzystania czasu. Wprowadzenie powszechnych badań typu time-use surveys pozwoliłoby pokazać, ile czasu kobiety spędzają na nieopłacanej pracy i jak wpływa to na ich życie zawodowe, zdrowie i wolność osobistą. Takie dane mogą stać się podstawą do realnych reform polityki społecznej.


Czas zmienić definicję gospodarki

Jak zauważył raport zamówiony przez Nicolasa Sarkozy’ego w 2009 roku, traktowanie PKB jako miary dobrobytu może prowadzić do błędnych decyzji politycznych. Ignorowanie pracy domowej w statystykach tworzy złudzenie, że pewne grupy ludzi – głównie kobiety – nie przyczyniają się do wzrostu gospodarczego. Tymczasem bez ich codziennego wysiłku, gospodarka by się zatrzymała.

Włączenie pracy domowej do obliczeń PKB byłoby nie tylko aktem sprawiedliwości ekonomicznej, ale też politycznym krokiem w kierunku wyrównania szans i rzeczywistego uznania wkładu kobiet w dobrobyt społeczny. Bo każda godzina pracy – niezależnie, czy wykonywana w biurze, na polu, czy w kuchni – ma swoją wartość.



Żona jako najtańsza siła robocza

W tradycyjnym modelu gospodarstwa domowego kobieta, pełniąca rolę żony i matki, wykonuje ogromną liczbę zadań — opiekę nad dziećmi, gotowanie, sprzątanie, zarządzanie domem, zakupy, opiekę nad starszymi członkami rodziny, pomoc edukacyjną — bez żadnego wynagrodzenia. Mimo że te usługi mają wyraźną wartość rynkową, nie są one ani opłacane, ani wliczane do PKB.

Jeśli te same czynności zostałyby zlecone odpłatnie, miesięczny koszt takiej pracy — jak pokazują analizy — mógłby wynosić od 7 000 do 20 000 zł, w zależności od liczby dzieci i zakresu obowiązków. Wartość pracy domowej przekracza więc często zarobki męża lub innych domowników.

Pomimo ogromu tej pracy, kobieta pozostaje:

  • niezarejestrowana jako pracownica,

  • bez zabezpieczenia emerytalnego i chorobowego,

  • pozbawiona statusu ekonomicznego,

  • często uzależniona finansowo od męża.

Tym samym „żona” staje się najtańszą siłą roboczą, ponieważ:

  • wykonuje pracę całkowicie bezpłatnie,

  • nie przysługuje jej urlop, płatne nadgodziny ani prawa pracownicze,

  • jej praca jest niewidoczna w statystykach gospodarczych,

  • a mimo to jest fundamentem funkcjonowania całego domowego (i pośrednio także rynkowego) systemu pracy.


Konsekwencje tego zjawiska:

  • Zaniżanie realnej wielkości gospodarki i PKB.

  • Utrwalanie nierówności płci.

  • Zniechęcanie kobiet do aktywności zawodowej.

  • Brak sprawiedliwości ekonomicznej wobec kobiet wykonujących pracę nieodpłatną.


Hasło „żona to najtańsza siła robocza” nie jest żartem, lecz gorzką diagnozą systemowego niedocenienia pracy kobiet w gospodarstwach domowych. Ekonomiczne uznanie tej pracy — poprzez bonifikaty, formalizację usług domowych czy reformę systemu emerytalnego — to krok w stronę sprawiedliwości społecznej i prawdziwego rozwoju gospodarczego.

Commenti


bottom of page